Znowu przeszłam się na bagna. Tym razem wiedziałam, gdzie stawiać stopy, by czasem nie wpaść w szlam, co nie raz mi się zdarzyło. Przez ostatnie dwa tygodnie praktycznie z nich nie wychodziłam, odkrywając wszystkie ich tajemnice. Przywykłam do ciężkiego, wilgotnego powietrza i nauczyłam się po nich poruszać, choć prawie przypłaciłam to życiem, kiedy wpadłam po pas w błoto. Nie zauważyłam nic nowego, więc postanowiłam wrócić. Nagle usłyszałem czyjeś wołanie o pomoc. Skacząc ostrożnie po wystających korzeniach drzew, ruszyłam w tamtą stronę. W jednym z głębszych bajorek stała jakaś postać. Błoto sięgało jej już prawie do ramion. Chyba mnie nie zauważyła, bo dalej darła się jak opętana. Rozejrzałam się dookoła, aż znalazłam wystarczająco długą gałąź.
- Hej! - zawołałem, chwytając ją w ręce. - Złap się! - wyciągnęłam patyk w jej stronę. Chwyciła go mocno dłońmi i kiwnęła głową. Zaczęłam mocno ciągnąć. Zanim udało mi się ją wyciągnąć, minęło jakieś dwadzieścia minut. W końcu jednak osoba upadła obok mnie, sapiąc ciężko, cała brudna od bagnistej wody
- Żyjesz jakoś? - spytałam, pochylając się w jej stronę.
< Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz