Siedziałam na grubym konarze drzewa w parku. Nie byłam człowiekiem...
Wszystkiemu uważnie przypatrywała się czarna lwica. Zmrużyłam oczy,
zadowolona gdy ciepłe promienie słońca przebiły się przez baldachim
liści, znacząc moje futro. Po chwili usłyszałam odległy odgłos kroków.
Nadstawiłam uszu, szukając źródła dźwięku. Była to postać na dwóch
nogach kilka alejek od mojego drzewa. Zbliżała się. Podniosłam się i
leniwie przeciągnęłam. Przygotowałam się do skoku, gdy ta osoba będzie
przechodzić pod drzewem spotka ją ciekawa niespodzianka. Jeszcze tylko
kilkadziesiąt metrów dzieliło mnie i ,,ofiarę" mojego żartu. Już prawie,
naprężyłam wszystkie mięśnie szykując się do zasadzki.
Trzy...
Dwa...
Jeden...
Już! Skoczyłam w powietrzu obróciłam się tak by wylądować bokiem w
poprzek ścieżki. Usłyszałam krzyk. Idealnie! Odwróciłam głowę w stronę
nieznajomej osoby i zaryczałam.
<Kogo nastraszyłam? Spokojnie nie mam zamiaru atakować C: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz