- Sasha idziemy... Jeśli nie do szpitala to do Michela - powiedziałem.
Michel był może młodszy, ale on więcej czytał itp. Będzie wiedział co zrobić.
- No dobraa... - przeciągła.
Powoli ruszyliśmy z stronę jego mieszkania. Sasha była już na ostatnich siłach. Nagle upadła.
- Sasha... - powiedziałem i złapałem ją.
Postanowiłem go wziąźć na ręce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz